Niaf niaf...
Moze przez te właśnie fotki Paranoid sie nie pokazuje
Wstyd mu...
Niby czego ma mi być wstyd, to przecież Woodstok, a nie pielgrzymka Radia Maryja (pierwsza teroria zdementowana)
Madziulec napisał:
moze ciagle pije
Już bliżej
Lutow napisał:
a może trzeźwieje?
No kiedyś trzeba
Sariel napisał:
Raczej kacuje
Po tym piciu minimum tydzień
Błąd! Po conajmniej 26 dniach
pozatym
tylkoDlaOrłów napisał:
Jak to Paranoid mówi : "ja już nie mam czegoś takiego jak kac"
Kolejna hipoteza obalona
Tak naprawde, to przedłużyłem sobie wakacje i niestety nie miałem dostępu do neta, dzięki za troskę i pamięć coponiektórych
Doriel napisał:
Pozwoliłam sobie nie wstawiac wszystkich fotek zezgonionego Paranoida
Nie przypominam sobie, abym zaliczył zgona, conajwyżej zdrzemnąłem się na chwilke, poza tym zdjęcia za mną są tendencyjne
A teraz jeśli pozwolicie przedstawie swoją wersje zdarzeń podczas tych upojnych 5 dni, żeby mi ktoś nie zarzucał, że nic nie pamiętam
Zaczne od fajnego motywu, jaki nam sie z kumplem przydarzył juz w woodstockowym pociągu, a mianowicie obok nas przysiadł sie koleś o arabskich rysach, kumpel zapytał go się "A kolega nie pije?" wyciagając ku niemu puszke piwa z naszych sporych zapasów, na co ten przecząco kiwnął głową "Where are you from?" kontynuował rozmowe domyslając się, że nie zabardzo czai po polsku, okazało się, że z Iraku..."Ale nie będziesz się wysadzał?" kolejne pytanie
co wcale nie było takie smieszne jak sie potem okazało, koleś miał 2 plecaki, w Polsce jest dopiero od 5 dni, jedzie na Woodstock, ale nie przepada za rockową muzyką, pozatym grałem z nim w jego szachy
jednak po tym jak zaczął spiewać pod nosem arabskie przyśpiewki, pomyśłałem, ze fajnieby było zwiedzić dalsze wagony pociągu
Siejąc przy okazji paranoje o terrorystycznych zamiarach Alexa Sentexa (Bo typ Alex miał na imię), w ten sposób zziomaliłem sie z połową pociągu , co jak sie wkrótce okazało nie wyszło mi na zdrowie
Przy okazji pozdrowie, załogę z Puław (wasza sake, była świetna), zieloną Kasie i jej załogę z wódką oraz Jarka z jabuszkami sandomierskimi oraz innych, których imion nie pamietam, ale pamiętam czym mnie częstowali , po 11 godzinach upojnej jazdy jakos wytoczyłem się z pociągu naszczęście, jednak nie wiem jakim cudem w drodze na Przystanek zamiast pod wiaduktem przeszlismy z kumplem nad nim, natrafiając na 10 metrowy kamienny nasyp, nim sie spostrzegłem byłem juz na dole tak więc pierwsze co zwiedziłem na woodstockowej łące był punkt medyczny, bo trochę się poturbowałem...
Potem ulokowaliśmy się w pobliżu Sariela, naszczęście było niedaleko to miejsce od wioski piwnej więc nie musiałem daleko taskać moich 3 zgrzew pifa co sie wkrótce okazało, było to też niedaleko od jezusowców rozdawali chleb, szkoda że nie wino Moff wieczorem do nas doszedł, nastepnego dnia przybyła Hell, więc czas miło płynął w gronie zestowiczów oraz znajomych Sariela i Doriel (pozdr dla Eli & Oli, Sokoła i Bam Bama ) gdy juz zaczęły sie koncerty, zaczął sie też prawdziwy sajgon zawsze byłem w samym centrum pogo rozpierduchy (dlatego na zdjęciach, wyglądam na troche ukurzonego )
Wyjaśnie teraz moze kwestie mojej maski ala dr Leckter i czapki ala ma kota otóż jak sie łatwo domyślić w tłumie zgubiłem moja czapke i maske, a że nie było już tych dodawanych do 3 piw, a ja nie chciałem sie nabawić pylicy płuc włączył sie we mnie MacGyver, pozatym nie ma to jak recycling i ekologia , zgubiłem także fajke, otwieracz, karimate, głowe, dach od namiotu (ale to tak jest jak sie składa namiot o 2 w nocy ), z w/w rzeczy najbardziej żałuje otwieracza nie rozstawałem sie z nim od lat, był moim swoistym talizmanem, coprawda juz był troche wyrobiony, ale bylismy zawsze nierozłaczni, może ktos z was znalazł?
po przyjeździe okazało się także, że mam pęknięte żebro, więc jak widzicie sie nie oszczędzałem
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach