Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z Łodzi (ej) Płeć: Jedyny Słuszny Chromosom Y
Wysłany: Pon 11:37, 03 Sie 2009 Temat postu:
To jako,że już jestem w domu to pozwole sobie podsumować wyjazd z mojego punktu widzenia:
Było po prostu przezajebiście Da best łudstok ewar I to głównie za sprawą ekipy, którą byliśmy rozbici, po prostu ciężko sobie wyobrazić lepszą ^^ Dziękuję wam, geje moje kochane :* Oby do następnego roku
Swoją drogą, Qdeł, to ty odsłoniłeś zestną flage jak ją nam przykryli?
Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 1290
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/4 Skąd: brać czas na sen?:( Płeć: Nadmiar Chromosomów X
Wysłany: Pon 14:31, 03 Sie 2009 Temat postu:
to teraz ja, poniewaz nerka sie bardzo....rozpisal to dodam co nieco;p A zatem teraz juz wiem czemu liczba woodstockowiczow stale sie powieksza...po prostu kazdy kto przyjezdza, to przyjezdza potem juz caly czas Naprawde niesamowity klimat! Niesamowici, pozytywnie zakreceni ludzie, zabawa trwala w zasadzie....caly czas co rusz mijalismy grupke np. 30, 40 osob ktora wokol gitarki spiewala jakies piosenki, gdzie indziej grali w pilke, w dalszej czesci biegali, tanczyli do muzyczki puszczanej w glosnikach z wielkiej sceny itp....no ale po kolei odnosnie raportu:
przybyli my okolo 19 na pole, powitala nas Sunn i w trojke udalismy sie do lasku rozbic namiot, potem wrocilismy odebrac Mirga, Qdłatego i Poxi, robiac oczywiscie nasz znak rozpoznaczy, pajacyki nastepnie skamuflowanie sie do naszej "bazy", zrobienie flagi i podziwianie efektow zapijajac to wszystko radosnie miętówką ^^ Wieczorkiem obeszlismy wszystko a o 5 rano Nera poszedl po Termosa i bylismy juz zupelnie skompletowani, caly dzien bawilismy sie wszedzie gdzie to bylo mozliwe a wieczorem na koncerty
W zasadzie z kazdym dniem bylo coraz lepiej, flaga przybita na odpowiedniej wysokosci zaraz przy rozpoczeciu koncertow w sobote, przy robieniu zdjecia w rzadku sporo osob pomyslalo ze zaczynamy taniec irlandzki i w ciagu 10 sekund z 7 osob zrobilo sie nas chyba ze 40 Potem Sunn zostala przez nas wrzucona na fale do tyłu, słyszelismy tylko cichnące "NIENAWIDZĘ WAS!" bo dość szybko ją przemieszczali pozniej kolo 17 zaczelismy stac z poxim w kolejce do bungee i oczywiscie skoczylismy przy okazji powstal mem "a se skocze! ...albo nie skocze! ...aaa skocze se!" wieczorkiem teez na koncerciki wyskoczylismy i na odblokowywanie gwiazd ale wtedy juz bylo baaardzo grubo Poxi musial sie poskladac zanim wstal a w niedziele istna uczta! tort na 24 świeczki od leszka, bedzie widac na zdjeciach no i najlepsze smaczki czyli clawfinger, guano apes i korplikaani ktorzy rozpoczeli koncert Vodką potem szybkie pakowanko i do domciu Oczywiscie wszystkie szczegoly nie zostaly umieszczone aby pozostali mogli uzupelnic luki
Ostrzeżeń: 1/4 Skąd: Śymjanowice Ślůnske Płeć: Jedyny Słuszny Chromosom Y
Wysłany: Pon 15:52, 03 Sie 2009 Temat postu:
Voldek fail: flage zrobiliśmy rano jak Termos przyjechał bo nie można było jej zrobić bez jego przescieradla.
Teraz moja cześć I relacji pt. Pismo. Dzień Pierwszy.
Zaczeło sie od eksorty policji naszej w liczbie niezliczonej na dworcu w katowicach. Droga ciapongiem byla dosc spokojna okraszona ciekawymi ludziami i nieludziami (np. duzy lech). odziwo ciapong dojechal na stacje w kostrzynie 3 minuty przed czasem (tak pkp wrzeszcie zadzialalo - jak sie okazalo tylko raz)
Pózniej nastapila krotka wycieczka do biedronki, uzupelnienie wody oraz dobicie sie do busika (swoja droga kto wypozycza im te zlomy, ktore muzeum ja sie pytam?). Potem troche czekania pod niewidzialnym namiotem z allegoro i pewne trzy osoby robiace pajacyki do mnie z 3 metrow.
Nastepnie zebranie Poxiego i udanie sie do obozu tam najwazniejsza rzecz moj Namiot kto byl to wie :p Natepnie obrócenie miętówki potem dwójki szlachetnych zawisz czarnych i dalej pamietam tylko telefon do Nerki z zapytaniem gdzie jest mój namiot.
Tak oto dzień pierwszy zakończył się tempendem.
Ostatnio zmieniony przez Mirgurth dnia Pon 16:45, 03 Sie 2009, w całości zmieniany 5 razy
łaj, nie znalazłem was ;< ale i tak było w pytunię. picie wina z przypadkowymi przechodniami, poznanie psa- węża ogrodowego- janusza, pod scena nie unosił się nawet bardzo zapach bełtów hueh. za rok was znajde huehue
Ostatnio zmieniony przez Muniek dnia Pon 16:35, 03 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Ostrzeżeń: 1/4 Skąd: Śymjanowice Ślůnske Płeć: Jedyny Słuszny Chromosom Y
Wysłany: Pon 16:58, 03 Sie 2009 Temat postu:
Teraz moja kolejna cześć I relacji pt. Pismo. Dzień Tym Razem Drugi.
Rano stan fizyczny: zniszczony totalnie. Slysze ze Termos przybyl zbieram sily zeby go zobaczyc wychodzac z Namiotu. wykonywanie flagi. podpisanie jej. suszenie. picie. koncerto Blendersow - pelno punkow dupiata sprawa.
Póżniej nauczylem Nere grać w pewną gre w karty i poszlismy spac wiec z dnia drugiego to duzej relacji nie bedzie
edit:
Teraz moja nastepna kolejna cześć I relacji pt. Pismo. Dzień W Końcu Trzeci.
Najdupiatszy jesli chodzi o jakosc zespołów ale za to flaga zawisła i była tez calkiem ciekawie zakonczona wycieczka na miasto w celu zakupów. Póżniej było omawiane juz bungie ale sadze ze wczesniej niz o 17 tam przysliscie a 15 minut przerwy jest najlepeij demotywujace tak jak triforce oczywiscie na dobre zakonczenie dnia pijemy jak co jakisch czas.
Ostatnio zmieniony przez Mirgurth dnia Pon 17:01, 03 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 1290
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/4 Skąd: brać czas na sen?:( Płeć: Nadmiar Chromosomów X
Wysłany: Pon 20:25, 03 Sie 2009 Temat postu:
kurde bo poleca warny nera miales okazje opisac wrazenia a teraz robicie tutaj czata nie ze mna takie numery bruner! jeszcze jedno takie zagranie a bede sklejaj w jednego posta caly dialog:P
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Koszalin Płeć: Jedyny Słuszny Chromosom Y
Wysłany: Pon 21:02, 03 Sie 2009 Temat postu:
Też byłem, ale na dwóch ostatnich dniach. Nawet chwilami szukałem was krzycząc "zest", licząc na odzew :p. Nie wiecie, czy Korpiklaani zagrali jakiś cover? Bo jeden kawałek dosłownie wyciągnął mnie z namiotu, ale nie brzmiał jakoś charaktyerystycznie dla nich (to nie była "Vodka" :p). Dobrze, że tak się stało bo chciałem ich zobaczyć ^^. Aha, oczywiście było zajebiście :D.
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Królewskie Stołeczne Miasto Kraków Płeć: Nadmiar Chromosomów X
Wysłany: Wto 0:20, 04 Sie 2009 Temat postu:
„Zimna woda zdrowia doda”, czyli Sunn prysznice o 9 nad ranem
Na Woodstocku istnieje instytucja kranów (kto był, ten wie gdzie ).
<dobra rada> warto wziąć ze sobą kawałek węża ogrodowego, znacznie ułatwia to „prysznic” </dobra rada>
Wzięcie prysznica, ze względu na bardzo niską temperaturę oferowanej wody, wymaga całkiem sporego samozaparcia. Ja codziennie rano twardo zaczynałam dzień od lodowatego prysznica. Chyba tylko Nerka był wystarczająco zdeterminowany, żeby przynajmniej raz skorzystać (tylko o jednym razie wiem ) z tejże niekłamanej przyjemności, jaką jest umycie się w zimnej wodzie. Pozostała męska część ekipy jednakowoż nie zdecydowała się zmierzyć z tym wyzwaniem Będąc w tamtej okolicy można było zobaczyć słynną flagę "Bieszczady i ch*j", która to zainspirowała wiele podobnych inicjatyw takich jak m.in. "Fajny Tonik i ch*j"
[link widoczny dla zalogowanych]
„Hej czy widzisz komara”, czyli nocne wymysły zestowej ekipy
Komarów było straszliwie dużo, także co jakiś czas powracała do nas słynna swego czasu piosenka o komarze W nocy było ich zdecydowanie najwięcej, a przecież wiadomo nie od dziś, że noc nie służy do spania w nocy się m.in. pije, chodzi na koncerty, spaceruje i ogląda gwiazdy. Pierwsze oglądanie gwiazd w składzie Sunn&Termos (reszta cieniaków poszła spać, nawet na koncert się nie ruszyli – fstyt! Wszyscy wiedzą, że nie po to jest się na Woodstocku, żeby spać ) pozwoliło na zalezienie dobrego miejca do następnego oglądania gwiazd. Wtedy również obeszliśmy cały teren Festiwalu i poznaliśmy fenomen Woodstockowego pola namiotowego (o czym niżej). Drugie gwiazdooglądanie odbyło się już w szerszym gronie, bo dołączyli Voldek, Poxi, Mirg i Nerka. Ach no i noce były straszliwie chłodne
edit: przepraszam Nerka, że Cię pominęłam - byłam nieprzytomna pisząc tą relację No i też to gwiazdooglądanie miało dwie części - na pierwszej faktycznie byliśmy wszyscy, a na drugiej chyba nie było ani Poxiego ani Nerki (a poza tym ja nie byłam wtedy trzeźwa i byłam zmęczona )
z tego miejsca chcę jeszcze raz bardzo podziękować Termosowi za użyczenie bluzy, bo tylko w swoim swetrze bym zamarzła z całą pewnością Dziękujęęęę
„WAZZUP!”, czyli realia Woodstockowego pola namiotowego
Woodstockowe pole namiotowe jest dość specyficzne – ono nigdy nie śpi. Co chwilę ktoś coś krzyczy, a ktoś obok mu odkrzykuje
Przykłady:
Wazzup! (które rozchodzi się falą od namiotu do namiotu)
Wartym zaznaczenia jest również masakryczna ilość pyłu na terenach Festiwalu. W płucach tego mam pewnie całe mnóstwo jakże niepocieszona byłam, jak zgubiłam swoją pyło- i słońco- odporną bandamkę. Na trzeźwo. Bo gdyż słońce grzało niemiłosiernie – o 8 już nie dało się spać, a już sama myśl o tym, że po jedzenie trzeba stać w kolejce w słońcu powodowała, że człowiek przestawał być głodny
„Zabiję Was!”, czyli ogólnie pojęte koncerty, wieszanie zestowej flagi i zabawa pod sceną
Cytat:
„Zabiję Was! Nienawidzę Was!” zakrzyknęła Sunn, gdy Nerka, Vold, Mirg i Poxi zakończyli powodzeniem swój szatański plan wrzucenia jej na falę tuż po zawieszeniu zestoflagi
Zestoflaga powstała 31.07.2009, a została zawieszona 01.08.2009. Flagę pinezkami przypinałam ja stojąc na plecach Termosa (aż żałuję, że z tego nie ma zdjęć ). A potem już na ziemi wyglądało to tak:
[link widoczny dla zalogowanych]
Koncerty:
ja osobiście byłam na:
Volbeat – grali całkiem nieźle na tymże koncercie publiczność wywołała lekką konsternację u Voldka, gdyż wywołując koncert na bisy ich okrzyk brzmiał bardzo podobnie do „Voldi”
Futureheads – nie było źle, ale frontmen bardzo słabiacki
Juliette Lewis – zrobiła niesamowite show, miała świetny kontakt z publiką i trzeba przyznać, że przekonała mnie do siebie
Caliban – zupełnie nie moje klimaty, piosenki bardzo podobne do siebie, jednak dało się tego słuchać
Carrantuohill – koncert tuż po zawieszeniu zestoflagi. Zabawa przednia, muzyka genialna – nic dodać nic ująć
Guano Apes – mistrzostwo świata! Szkoda tylko, że tak straszliwie zaczęło lać na bisach na tym koncercie Voldek zgubił swój telefon będąc na fali, który to telefon później odzyskał, bo znalazł go Alex z Niemiec tym samym wydało się, że Vold to dziecko szczęścia
Korpiklaani – również ciekawe show i również szkoda, że padało
„Jeśli jesteś poje*any w ręce klaszcz”, czyli inne mistrzowskie pomysły
Cudowna piosenka przywieziona przez Termosa (śpiewana również w wersji „naje*any”)
Jeśli jesteś poje*any w ręce klaszcz *klask klask*
Jeśli jesteś poje*any w ręce klaszcz *klask klask*
Jeśli jesteś poje*any, tak naprawdę poje*any, jeśli jesteś poje*any w ręce klaszcz *klask klask*
Poxiego i Voldka skok na bungee i ich czekanie w kolejce przez długo bardzo
Zepsuty przez Voldka mój kielonek (do tej pory nie wiem jak on to zrobił )
Słomkogram Qdła (ale nigdzie nie mogę odnaleźć zdjęcia)
Autopilot Sunn
Voldka „Ja Was nie znajdę? JA Was nie znajdę?”, po którym nas nie znalazł, mimo że ciągle staliśmy w jednym miejscu
Voldka „Piwo jest zdrowe – czyści Nerki” Nekro był wtedy na koncercie „poszedł się ubrudzić, żeby potem zostać oczyszczony”
Voldka shot z wódki i przypraw do Vifona
Tęczowa cola z runem leśnym i "Fajny Tonik i ch*j" (ale tu nie mam pojęcia co do autorów )
Pomysły innych
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
kondukt pogrzebowy składający się z dwóch gości w białych koszulkach (jeden niósł krzyż z gałęzi, drugi śpiewał: "Dobry Jezu a nasz Panie") i wklekącej się za nimi białej furgonetki
-która jest godzina?
-nie wiem, Woodstock jest
-niech będzie pochwalony toitoi - bez niego nasze życie byłoby śmierdzące
pomimo tych wszystkich świetnych wydarzeń kiedyś trzeba było wrócić do domu... Ale mam szczerą nadzieję, że w przyszłym roku będzie równie świetnie!
użyte zdjęcia pochodzą z aparatu Termosa i są autorstwa Termosa i Sunn
relacja jest moja subiektywna
Ostatnio zmieniony przez Sunniva dnia Czw 17:39, 06 Sie 2009, w całości zmieniany 3 razy
Wirtualna rzeczywistość, czyli Zest on tour - Woodstock '09
Był to dzień jak każdy - przeciętny, niczym szczególnie niewyróżniający się dla statystycznego Kowalskiego.
Na szczęście rzeczywistość wszytko weryfikuje i dzień ten dla prawie półmilionowej publiczności zgromadzonej na kostrzyńskim polu (a cholera wie ile by liczyła, gdyby wszyscy, którzy nie mogli uczestniczyć w tym wydarzeniu z powodu różnych wypadków losowych przyjechali), gdzie widniała [link widoczny dla zalogowanych], był jednym z tych dni, które zapisują w kalendarzu na czerwono z napisem "WOODSTOCK!!!11 \m/".
Sam tak uczyniłem i nie uważam się za gorszego - przeciwnie - była to swoista od skocznia od szarej rzeczywistości, dająca poniekąd satysfakcję, przyjemność, oderwanie się od problemów, 3 dni chlania w doborowym towarzystwie, nocne eskapady oraz masę innych atrakcji, których statystyczny Kowalski nie jest w stanie w swej mentalności, podatnej poniekąd na chorą propagandę, pokuładać tak, aby tworzyły logiczną całość.
Nie mnie się nad tym zastanawiać, co we łbach tych ludzi siedzi - wiem na pewno jedno - kto był tam przynajmniej raz, to chce tam wracać zawsze.
O umówionej godzinie podjechał po mnie kumpel, zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy na miejsce startu [link widoczny dla zalogowanych], który miał ruszyć punktualnie o 20:38 z peronu numer 4, znajdującego się na stacji Gdynia Główna.
W rzeczy samej tak się stało; po przyjeździe na miejsce, pierwszą rzeczą, którą zobaczyliśmy były kilometrowe kolejki przy kasach, okupowanych przez zwolenników ciężkich brzmień i picia piwa na wolnym powietrzu; w oczekiwaniu na odjazd zaczął padać deszcz.
Pomimo niezbyt sprzyjającej pogody i przedłużającego się późnienia coraz częściej było słychać charakterystyczny pstryk otwieranych puszek z browarem, tudzież szelest wyciąganych fajek z kolejnych to paczek i dźwięk zapalanych zapalniczek.
Około godziny 20:45, na horyzoncie ukazał się upragniony widok - lokomotywa, której nie powstydził by się sam Tuwim, ciągnąca imponujących rozmiarów, skład wagonów, który przez następne 8 godzin podróży miał się stać domem dla, określanych mianem 'brudasów' przez statystycznego Kowalskiego, ludzi.
Generalnie, jak to bywa w takich przypadkach, rządni krwi, brudni barbarzyńcy, z toporami w dłoniach, zaopatrzeni dodatkowo w łańcuchy, blizny, znamiona, barwy wojenne oraz cały ekwipunek przydatny w krucjacie nowych terenów (nowych, bo przynajmniej dla części z nich, był to pierwszy raz), ruszył w kierunku nadjeżdżającego stalowego kolosa.
Podobno jak i w miłości tak i na wojnie - wszystkie chwyty są dozwolone, także udało się zaobserować różną interpretację czy też może plan działania poszczególnych grup - jedni postawili na siłę, drudzy na szybkosć i spryt.
Ja postawiłem na lenistwo, przyjmując cały ekwipunek moich kompanów, którzy to pobiegli w berserkerskim szale zająć jak najlepsze miejsca obserwacji. Gdy do nich doszedłem, pogratulowałem im nieprzeciętnej szybkości - bo wrzeczy samej byli jednymi z pierwszych osób, które weszły do wagonu - usiadłem się wygodnie i na znak pokoju rozpaliliśmy pierwszą fajkę popijaną wodą ognistą.
Parę minut później było już po wszystkim - pociąg ruszył, a my mogliśmy rozkoszować się odczuwalnym wzrostem prędkości stalowego koleszki, który bez żadnej zadyszki w nieco ponad 8 godzin dotarł do miejsca przeznaczenia.
W międzyczasie do naszej ekipy, po sąsiedzku, dołączył kapitan Jack Sparrow (bez beki, szacun dla typa, charakterystyka udała mu się w stu procentach), który to zabawiał zaprawionych w boju, tudzież już rannych i poległych na korytarzu barbarzyńców, swoją nieprzeciętną muzyką z boombox'a pomalowanego w rastafariańskie kolory (sic!).
Zabawiliśmy się także w dobrych samarytaninów przygarniając spragnionego hipisa, który to po przyjęciu na klatę niebagatelnego ładunku trunku, skrywającego się pod nazwą [link widoczny dla zalogowanych], rozłożył się jak struna w zdłuż korytarza skutecznie barykadując drogę handlarzy alkoholem z sąsiednich wagonów.
Jeśli jesteśmy przy alkoholu - w rzeczy samej jestem pełen podziwu barbarzyńskiej wyobraźni. Spytacie dlaczego?
Sake - wiecie co to jest?
Nie wiecie.
Do cholery, nie kłócić się ze mną!
Ja też nie wiedziałem, do momentu gdy nie usłyszałem z ust handlarza, składu owego trunku, wyrodukowanego de facto przez siebie (dosłownie, lol), po paru głębszych łykach, którymi to poczęstował siedzącego obok kompana podóży.
Bo sake to nic innego jak zmiksowany: mocz, woda i kielon wódki w celu dostarczenia aromatu
Mówiłem, że kreatywne? Mówiłem
Niestety dalszej podróży nie pamiętam - doznałem zaćmienia umysłowego, prawdopodobnie wynikającego z wysokiej temperatury panującej w wagonie, w którym to jechałem.
Ocknąłem się w momencie, gdy świtało i można było dostrzec na zewnątrz bez potrzeby wytężania wzroku, tabliczke przystankową z napisem "Kostrzyn".
Nagły przypływ adrenaliny sprawił, że wszytkie funkcje życiowe w mgnieniu oka wróciły do normy, zatem przyjąłem na barki swój ekwipunek i udałem się do wyjścia.
Było cholernie zimno, nie jeden zaprawiony w boju pijaczyna pozazdrościł by mi drżącej ręki w momencie wykonywania telefonu do Nerki, oznajmiającego przyjazd do miejsca przeznaczenia, nie mniej jednak szedłem dalej [link widoczny dla zalogowanych] przed siebie.
Pomijając fakt, że zatrzymałem się na pit stopie, w celu uzupełnienia paliwa, przemieszczanie z miejsca na miejsce, z każdym krokiem sprawiało mniej bólu.
Po przybyciu na umówione miejsce, przywitałem się z Nekrem, Poxim i jego ziomalem.
Gdy czynność ta dobiegła końca, z uśmiechami na pyskach udaliśmy się do naszej bazy, która to została założona przez ekipę Nery na 2742 lata przed Chrystusem.
Drąc mordę, a tym samym oznajmiając moje przybycie, obudziłem Voldka, który przywitał mnie soczystym bełkotem w stylu "zamknij ku*wa ryj!" () oraz Mirga, który to skacowany po poprzednim wieczorze wychylił swą piękną facjatę z namiotu, który miałem potem przyjemność mieć w swoim sąsiedztwie.
Po rozbiciu przenośnego obozu, wyciągnąłem prześcieradło, które miało posłużyć do wykonania Zest flagi i czekaliśmy na Sunn, która była na mnie sfochowana, z powodu wyłączenia przeze mnie komórki, a tym samym brakiem jakiegokolwiek kontaktu
Gdy tak kontemplowaliśmy wszyscy razem (czytaj: Nera, Vold, Poxi, Mirg + ja) nad schematem flagi, fizjologiczne potrzeby wzięły góre i poszliśmy do bazy toi-toi'owej po drodze spotykając Sunn, z której to oczu ewidentnie buchał gniew i chęć nieuzasadnionej zemsty na mojej skromnej osobie
Po zrobieniu co trzeba, wróciliśmy do obozu, gdzie mistrz ceremonii aka Voldek wziął się dziarsko do pracy, i w kolejnych to etapach powstawała Zest flaga ([link widoczny dla zalogowanych], [link widoczny dla zalogowanych]), którą to [link widoczny dla zalogowanych], a w efekcie końcowym wyglądała [link widoczny dla zalogowanych].
Po owej czynności wszyscy poszliśmy do [link widoczny dla zalogowanych] we wiadomym celu ~~
Wróciliśmy do bazy, położyliśmy się na moment, bo mimo wszystko byliśmy zmęczeni.
O 12 Voldi z Mirgiem (tak mi się wydaje ) poszli na umówione spotkanie pod sceną, aczkolwiek z ich raportu jasno wynikało, że wszelkie formy życia z forum, poza nami, nie zostały odnalezione.
Na godzine 13 zostało zaplanowane spotkanie z Lechem Wałęsą w Akademii Sztuk Przepięknych, po wysłuchaniu 15 minut przemowy, stwierdziliśmy, że jest za gorąco i poszliśmy do wioski Kryszny po zapitę do wódki (btw - już wiem dlaczego nazywają to [link widoczny dla zalogowanych]
Po 14 doszliśmy do bazy, Nerka wyciągnął na pierwszy ogień [link widoczny dla zalogowanych], następnie poleciała zaprawdę bardzo godna wódka Krajowa, którą to [link widoczny dla zalogowanych] oraz Luksusowa, która wprawiła wszystkich w zachwyt.
Po skończeniu trzeciej flaszki, na pomoc przyszedł Qdeł, który to dumnie [link widoczny dla zalogowanych], niczym dyrygent trzymający swoją batutę, polewał kolejne kielony
Po pierwszej najebce Poxi wyciągnął swoje specyfiki, w postaci [link widoczny dla zalogowanych], w którego to wszyscy razem graliśmy raz to z większym, raz to z mniejszy powodzeniem ~~
Po graniu złapała mnie gastrofaza, poszedłem więc wchłonąć jakieś godne żarło.
Nasyciwszy się, wróciłem przechlany do bazy, w celu pójscia spać pójścia, ale nie leżałem dłużej niż minutę, gdy usłyszałem proroczy głos Nerki, mówiący "Marcin, ku*wa! Pijemy!".
Stwierdziłem, że to żart, więc nie reagowałem, udając martwego, gdy w tym samym momecie na mój namiot zwalił się grad szyszek.
Wyszedłem i ujrzałem [link widoczny dla zalogowanych], którego i tak nie wypiliśmy za pierwszym razem, bo stierdziliśmy, że odkąd zmienił wygląd - jakoś zmizerniał.
Po czasie zebraliśmy się na koncerty; co grało wcześniej nie pamiętam Wiem, że byliśmy na pewno na Juliet Lewis oraz na [link widoczny dla zalogowanych], ale na pewno zapamiętałem [link widoczny dla zalogowanych] ze spoilem do no.91
Przed Calibanem a po Juliet Lewis, praktycznie zostałem sam z Sunn, bo Poxi z Voldem poszli do wioski piwnej, Nerka spał, Mirg najprawdopodoniej też, chociaż kto go tam wie
Po koncertach poszliśmy z Sunn oglądać gwiazdy, pospacerowaliśmy po prawie całym woodstockowym polu, obchodząc je przynajmniej dwa razy, by w efekcie końcowym, grubo po 5 rano zlądować w namiotach.
W tym miejscu kończy się dzień pierwszy mojej opowieści.
Następnego dnia wstałem o 11, która też cholernie szybko nastała; swoim radosnym uśmiechem przywitała mnie Sunn
W zasadzie nie pamiętam co robiliśmy do 14:30, bo o tej godzinie odbywał się "bieg za człowiekiem z piwem" na który to minimalnie się spoźniliśmy Voldi z Mirgiem gdzieś zniknęli, natomiast we trójkę razem z Poxim poszliśmy strzelać foty poza bazę, co zaowocowało paroma fotkami prosto z cieszącego się popularonością [link widoczny dla zalogowanych].
Wróciliśmy do bazy, poczekaliśmy na pówrót Nery, który nie wiadomo gdzie był, następnie doszli do nas zagubieni w boju Voldi i Mirg, i wszyscy razem poszliśmy na pierwszy koncert drugiego dnia festiwalu, jednocześnie [link widoczny dla zalogowanych] na scenie.
Po jej przyczepieniu znaleźliśmy się stricte pod sceną, gdzie wraz z upływem czasu zabawa zaczynała się na całego.
Sunn postanowiła przejąć obowiązki fotografa, popstrykała kilka fotek bawiącemu się tłumowi [link widoczny dla zalogowanych] oraz nam - tańczącym [link widoczny dla zalogowanych], który to z minuty na minutę przybierał na liczebności i prędkości
Po chwili dołączyła do nas, lecz tylko na chwilę, bo uciekła nam z pola widzenia krzycząć coś w stylu "!@#!@$!%@#$@#" płynąc niesiona na rękach niezmordowanego tłumu
Gdy cardio nam wysiadło, poszliśmy pić.
Tym razem na pierwszy ogień poszła [link widoczny dla zalogowanych].
Co było dalej - nie pamiętam.
Prawdopodobnie poszedłem z Sunn do niej i porobiłem serię zdjęć - tak przynajmniej wskazuje perspektywa fotek, by przenieść się pod bungee, gdzie po 4 godzinach stania w kolejce swoje 4 sekundowe loty oddawali po kolei [link widoczny dla zalogowanych]
Gdy to zrobili dostali pamiątkowe [link widoczny dla zalogowanych]
Następnie, prawdopodobnie, poszliśmy do Sunn, która to przemyciła swoją Wiśnióweczkę i udaliśmy się naszej bazy w celu jej [link widoczny dla zalogowanych].
W chwilę później na orbicie pojawiły się z jakieś dwa czy też nawet trzy (wersja bardziej prawdopodobna) [link widoczny dla zalogowanych] i po dość konkretnej libacji poszliśmy oglądać gwiazdy (no comment ~~)
Co się działo później nie pamiętam, wcześniej też coś przeoczyłem, a kompletnie zniszczony poszedłem spać o 2
Następnego dnia znowu z promiennym uśmiechem na twarzy obudziła mnie Sunn
Oznajmiła, iż znalazła szukaną przez nas flagę ekipy z [link widoczny dla zalogowanych], pochodziliśmy po pasażu handlowym, wróciliśmy do bazy, stwierdziliśmy, że jesteśmy głodni i całą ekipą udaliśmy się na srogi obiad.
Po żarle udaliśmy się do wioski piwnej w celu zakupienia [link widoczny dla zalogowanych].
Gdy się z nim uporaliśmy, częśc ekipy poszła na koncert, natomiast Sunn i ja udaliśmy się na mini rajdzik, w miejsce, w którym nie byliśmy w dniach poprzednich
Pstryknęlismy parę artystycznych fotek, w międzyczasie zaczęło grzmieć, wrócilismy do bazy, spakowaliśmy się, wypiliśmy po strzemiennym kielonie [link widoczny dla zalogowanych] i poszliśmy na koncerty Guano Apes + Korpiklaani
Same koncerty zapowiadały się bardzo godnie, Guano zniszczyło prawie półmilionową publikę, której [link widoczny dla zalogowanych].
Na bisach zaczęło cholernie mocno padać, częśc ludków zmyła się z pola, dlatego też na Korpiklaani została tylko jakaś połowa, może nawet mniejsza połowa, z nich.
Finowie w moim mniemaniu się nie popisali, grali tak jakby ktoś ich do tego zmusił, natomiast dodatkowym smaczkiem był skrzypek, który ciągle palił fajkę podczas koncertu i popijał raz to raz browara, cały czas bacznie spoglądając na publikę z wyrazem twarzy przypominającą ironię połączoną z żalem i zniechęceniem ~~
Dostałem smsa do mojej ekipy, że zbieramy się na pociąg, więc musiałem ewakuować się do bazy.
Spakowałem się, zniszczyłem namiot, który mnie lekko mówiąc wku*wił, poszedłem raz jeszcze pożegnać się z naszymi i ze łzami w oczach opuściłem kostrzyńskie pole, na którym to tworzyła się historia z naszym skromnym udziałem
Na tym kończy się legenda...
Ostatnio zmieniony przez Kapitan Termos dnia Wto 5:09, 04 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Ostrzeżeń: 2/4 Skąd: z kątowni Płeć: Jedyny Słuszny Chromosom Y
Wysłany: Wto 6:28, 04 Sie 2009 Temat postu:
To jeszcze dodam od siebie, że nie byłem z ekipą. Wpadłem tylko "przypadkiem" na chwilę coby się przywitać i zobaczyć ich morduchny. Sunn nie wymieniła jeszcze jednego okrzyku, który królował w okolicach gastronomii gdzie miałem namiot - "Daniel!" (nie mam pojęcia kto to, ale 3 dni go szukali...wszyscy. :p ). Minąłem się jeszcze z wami na Carrantuohill.
also dorzucę [link widoczny dla zalogowanych], [link widoczny dla zalogowanych] ("żubramy na hełm"), [link widoczny dla zalogowanych] (jak widać pan w wannie nie chciał) i [link widoczny dla zalogowanych] :p
666 POST!!!! :pppppp
Ostatnio zmieniony przez Qdłacz dnia Wto 18:36, 04 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z Łodzi (ej) Płeć: Jedyny Słuszny Chromosom Y
Wysłany: Wto 8:24, 04 Sie 2009 Temat postu:
Sunn,zapomniałaś jeszcze w mottach dodać "super __________ ku*wo!" ,gdzie w mijesce kresek wstawiamy dowolny rzeczownik;p, i "dobra wódka jest dobra" lub mase innych tekstów w tym klimacie:P I chciałem również przypomnieć,że na drugim oglądaniu gwiazd ja równiez byłem obecny, ale pewnie pogrążona w uściskach Termosa nawet tego nie zauwazyłaś :C
I wznawiam pytanie: Qdeł, to ty odsłoniłes falge?;p
Ostatnio zmieniony przez Nekroturbosperminator dnia Wto 8:25, 04 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) Idź do strony Poprzedni1, 2, 3, 4Następny
Strona 3 z 4
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach