odnosnie kielonka Sunn to tez nie wiem jak to sie stalo bo w kieszeni po dokladnym przeszukaniu w domu nie znalazlem odprysku, prawdopodobnie jak patrol do nas przyszedl, to ktorys z nich przypadkiem go kopnal ("tu sa jeszcze butelki chodzcie....o [!CENZURA!]! łooohohohoho, zobacz co za impreze zrobili! jezu! -co to....marchewki w butelce? -smakuja jak chipsy! ta pusta, ta tez...i ta pusta...3 luksusy? niezle...o tu absolwent zostal to przelewajcie to raz dwa!" i tak butelka zielonego Fant'a stala sie pulapka dla spragnionych rano )
jeszcze z porannych rozmow z mirgiem dnia drugiego jak mnie budzil:
-Voldek wstawaj!
-Nie moge...
-a czemu?
-musze ograniczyc wymiary do 3
-dlaczego? a przy ktorym jestes?
-bo siegajac lewa reka do przodu, prawa wychyla mi sie znad glowy....jestem przy piatym wymiarze, zaraz wyjde...
jak mi sie przypomni to dopisze
Ostatnio zmieniony przez Voldek dnia Wto 11:02, 04 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
ledwo wróciłem, a kumple mnie wyciągnęli na imprezę. :3
Z tegoż powodu właśnie przed chwilą wstałem i informuję, że spóźniona relacja wyląduje tutaj najszybciej jak to jest możliwe, pewnie wieczorem.
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Królewskie Stołeczne Miasto Kraków Płeć: Nadmiar Chromosomów X
Wysłany: Wto 13:38, 04 Sie 2009 Temat postu:
Nerka, przepraaaszam Już poprawiłam w relacji
a co do witania Termosa z uśmiechem na twarzy - musiał tam być, bo:
a) na Woodstoku ciężko się nie uśmiechać
b) bo Was uwielbiam ^^
c) bo pierwszą czynnością moją po przyjściu do Zestwioski pierwszy raz danego dnia było oddanie Termosowi bluzy i "Dziękuuuję"
Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 1290
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/4 Skąd: brać czas na sen?:( Płeć: Nadmiar Chromosomów X
Wysłany: Wto 19:29, 04 Sie 2009 Temat postu:
bylo mycie a jakze! ja tam sie mylem nie wiem jak wy:P chusteczki dla niemowlat + przebiegniecie pod grzybkiem (poki mnie w bloto nie wrzucili:P )+woda pod kranem + mokre ubrania
Jeszcze ja dopełnię temat swoimi przeżyciami. Będę starał się pominąć kompromitujące momenty, o których pamiętam
„MAMO, MAMO OJAJEBIE!” – XV Przystanek Woodstock
Przygotowania do wyjazdu na festiwal rozpocząłem w momencie gdy dowiedziałem się, że grają tam Korpiklaani. Wyjazd na 5 dni (z przejazdami włącznie), dla jednego koncertu, który na dodatek w planach jest ostatnim - w poniedziałek 4. Sierpnia, o godzinie 01:00. Masa radości.
Wyjeżdżam z grupą, w której znam tylko jedną osobę, by na miejscu dołączyć do Zest ekipy. Z niej osobiście znałem dwie osoby – Sunn oraz Voldka. Jeszcze będąc na peronie odnalazłem Mirgurtha, jednak wsiedliśmy do przeciwnych końców pociągu.
Podróż minęła przyjemnie. Mieliśmy ze znajomymi cały przedział dla siebie, na osiem i pół godziny zamieszkaliśmy samą końcówkę wagonu gdzie wejść można było tylko od jednej strony. Luzu było dużo – przy wsiadaniu zamknęliśmy za sobą przedział zajęliśmy miejsca siedzące, a wszystkie bagaże poukładaliśmy na podłodze robiąc artystyczny nieład – pomysł polecam, każdy po popatrzeniu przez szybę do naszego przedziału wycofywał się i szedł w druga stronę , nawet kontrolerzy się dziwili, że mieliśmy tam aż taki luz.
Pociąg jak pociąg, na peronie spotkaliśmy małego Bin Ladena, który kradł pociągi, udzieliliśmy wywiadu z okien dla TV Silesia, potem picie w przedziale, pełna integracja z ludźmi w kolejce do toalety, picie w przedziale itd. A zabawa miała się dopiero zacząć na miejscu…
Dzień zero – Yeah, Vodka!
Dzień pierwszy, zaraz po przyjeździe był przygotowaniem do tego co miało nastąpić w późniejszym czasie. Szybko rozbiłem się i dołączyłem już na stałe do forumowej ekipy. Miętówka & zwei zawisze. Gites. Powiedziano mi, że jutro odbieramy Termosa z dworca. Uwierzyłem. W pewnym momencie Nerka gdzieś poszedł. Wraz z Sunn, Mirem i Voldkiem zwiedziliśmy teren festiwalu szukając. Oto telefoniczna rozmowa:
V: Nerka gdzie jesteś?
N: W wiosce piwnej.
V: Idziemy tam.
(jesteśmy w wiosce czekamy 10 minut)
V: Nerka gdzie jesteś?
N: Przy bungee, byłem coś zjeść.
…
Nekro odnalazł się dopiero w wiosce. Odprowadziliśmy jeszcze Sunn „do domu” i na tym dzień się skończył.
Dzień pierwszy – Super koncert ku*wo!
Budzik na 5:20. Przecież mieliśmy iść na dworzec po Termosa. Ogarnąłem się idę po zestowiczów… wtf? Wszyscy martwi – nie będę budził. Zrobiłem obchód po polu. Wróciłem. Zjadłem pół bochenka chleba z pasztetem i poszedłem się umyć. Tak, Sunn. Ja również codziennie byłem pod kranami. Ze względów higienicznych oraz również przez duże stężenie kobiet tylko w bikini.
Dzień upłynął na przygotowywaniu flagi oraz koncertach.
Blenders – tylko końcówka koncertu, zrobili swoje, grali całkiem nieźle.
Volbeat – a Ci panowie byli genialni, naprawdę kawał dobrego koncertu, jak dla mnie najlepszy koncert tego dnia, największa niespodzianka Wódstoku, grali przyjemnie i w pogo nie było punków
Futureheads, Juliette Lewis – stałem z boku i marznąłem, absolutnie nie moje klimaty, wolałem pójść na piwo z Voldkiem
Caliban – na nich czekałem cały wieczór, lekki zawód, chociaż mieli najlepszą ścianę śmierci, wszystkie piosenki na jedno kopyto, wokalista całkowicie nie pasował wyglądem – taki trochę emo pedał, psuł cały image zespołu
Dzień drugi – Wstawaj, pijemy!
Prysznic, pół chleba, pasztet, piwo… no i możemy bawić się dalej, mimo tego, iż kark boli niemiłosiernie, gdyż nieco przesadziłem z headbangingiem na Calibanie.
Pojawiają się pierwsze poranne radiowe ogłoszenia, tworzące poniekąd klimat Uctoku np.:
- Chłopczyka, który rozciął mi namiot i ukradł mi plecak, chciałam poinformować, że znajdę i zabiję, potem zejdę do piekieł, wskrzeszę i zabiję jeszcze raz.
- Dwóch raperów (i tu czytający miał zlewę) z wygolonymi klatami szukają chętnych kobiet by spędzic z nimi noc.
- Skradziono ciastko…
Na uliczkach pojawiły też się osoby liczące na datki od przechodniów, z rozmaitymi tabliczkami:
- Zbieram na lot na Marsa – jak nie starczy to na piwo.
- Zbieram na żyrandol, [i masa innych rzeczy wypisanych których już nie pamiętam ]
a obok niego stał człowiek z tekturką
- a ja chcę tylko zebrać więcej niż on (i namalowana strzałka w stronę gościa stojącego obok)
- darmowe przytulanie (pozdrawiam koleżankę spotkaną ostatniego dnia )
Będąc na zlocie użytkowników last.fm, który jednak szybko opuściłem, poczęstowano mnie winem domowej roboty. Na pięciolitrowym baniaku widniała nalepka z napisem „Szczawnicki zbój, siła w ch*j”
Takie drobne smaczki tworzyły klimat tego miejsca, który jest jedyny w swoim rodzaju. Nigdzie nie udało mi się spotkać tylu pozytywnie nastawionych ludzi w jednym czasie.
Grał Carrantuohill, przybiliśmy flagę i tak rozkręciliśmy imprezę, że aż kamerzyści zaczęli nas filmować. Było naprawdę przaśnie Nieziemska zabawa, która jest podobno co roku. W takim razie jest to niewątpliwie punkt programu, którego nie można pominąć będąc na Przystanku.
Potem wraz z Voldkiem ustawiliśmy się w czterogodzinnej kolejce do bungee. Masa radości. Skacząc wydaje się, że lot trwa zdecydowanie dłużej niż te kilka sekund Przeżycia są ekstremalne, jest to coś co trudno ubrać w słowa. Polecam spróbować Otrzymałem pierwszy z czterech certyfikatów potrzebnych do bycia hardkorem
Dzień skończyliśmy oglądając gwiazdy, pijąc wszystko co było pod ręką.
Dzień trzeci – everything & MOAR!!!
Pół chleba, pasztet & kompu, kompu. Nadszedł wyczekiwany przez wszystkich dzień. Każdy chciał zobaczyć przede wszystkim jeden z grających tego dnia zespołów. Ostatnie chwile razem, w pełnym składzie. Kulminacja Łutstoku.
Clawfinger – „Do What I Say” zniszczyło; moim zdaniem, Szwedzi porwali tym bardziej publikę niż, Guano swoim „Open Your Eyes”, nic dziwnego, że otrzymali Złotego Bączka.
Guano Apes – po 4 dniach pełnych słońca akurat na nich zaczęło nieziemsko padać, pięknie to było widać w światłach jupiterów będących nad sceną, które tworzyły wciskające w błoto, żyjące, złote smugi na niebie. Sam koncert, bez rewelacji, szału nie było. Niemniej publiczność potraktowała ich bardzo nie w porządku. Byli poniekąd największą gwiazdą, a im nawet nie podziękowano. Zabisowali i publiczność się rozeszła. Wstyd. „Sto lat” ryczane z tysięcy gardeł dla najlepszych wykonawców , stojąc w tłumie, będąc częścią tej masy, było czymś wspaniałym, dla artystów musiało być niezapomniane. Nawet nawoływania Owsiaka nie utrzymały ludzi pod sceną… Szkoda, wątpię w to, że Guano będzie chciało zagrać tu ponownie.
Korpiklaani – dla mnie najważniejszy koncert, pod grzybkiem nie chciałem się taplać błotem, ale będąc pod sceną, nie miałem innego wyjścia, w końcu grali Korpiklaani Z setlisty nie znałem wyłącznie jednej piosenki. Resztę odśpiewałem niemal w całości. Zdecydowanie najlepszy koncert, choć zespół nie miał najlepszych warunków. Nagłośnienie było przygotowane na szybko, żeby się ludzie nie rozeszli, było zdecydowanie gorsze niż na Guano. Początek koncertu był również nieco niemrawy, bo ludzie nie wiedzieli co chcą robić, część uciekała, część kryła pod foliami, część walczyła razem ze mną w błocie, publiki było mało. Zespół trochę nie ogarniał, a w zasadzie tylko skrzypek i akordeonista. Mieli miny jakby nie wiedzieli co się działo. Za to wokalista i basista mieli rewelacyjny kontakt z masą. Ludzie robili zbyt często ściany śmierci, które nijak nie pasowały do klimatów piosenek, które akurat grał zespół. Brakowało mi tańca folkowego, który był na Carrantuohillu. Co najważniejsze w całym koncercie - będąc w pierwszym rzędzie udało mi się nawiązać kontakt z wokalistą. Gdy grali „Beer, beer” Jonne Järvelä – wokalista - podszedł do krańca sceny wypił trochę Lecha i patrzył się w publiczność szukając kogoś by mu rzucić piwo, stałem w pierwszym rzędzie, wyciągnąłem ręce, on patrząc się na mnie zrobił mini toaścik, wypił łyka i rzucił do mnie . Uczestniczyłem również w dziesięciominutowej walce o pałeczkę perkusyjną z autografami, poleciała nieco koło mnie, więc dołączyłem do walki początkowo z 3 innymi osobami. Potem było nas ok. 10. Nikt nie dał sobie wyszarpnąć pałeczki z rąk, trzy osoby leżały w błocie starając się przytulić do kawałka drewna i przetrwać oblężenie. W końcu przyszli pokojowcy i próbowali nas rozdzielić. Doszliśmy do wniosku, że rozstrzygniemy to grając w marynarza. Nie udało się, odszedłem plując co trochę krwią, ubłocony po pas, poobijany, ale szczęśliwy.
Cóż, trzeba było uciekać na pociąg. Przez chwilę urządzono nam (Nekro, Voldek, Mir & ja) sesję zdjęciową.
Dzień czwarty – Zajebisty Woodstock jest zajebisty!
Było już jutro. Trzeba było się spieszyć na pociąg. Pożegnaliśmy się z Sunn i pojechaliśmy busem śpiewając przyśpiewkę przywieziona przez Termosa z Gdańska.
Voldek und Nekro wracali o 4:00. Mieli szczęście. O godzinie 4:20, rozpadało się ponownie jak na Guano. Wraz z Mirem staliśmy w strugach deszczu. Nawet nie marudziliśmy, mieliśmy dobrą miejscówkę, trzy pociągi, które nadjechały przed naszym zatrzymywały się idealnie drzwiami przy nas. Nadjechał ciopąg do Katowic, zwalnia… zwalnia… zaraz się zatrzyma… już się miał zatrzymać!... zatrzymał się!... o ku*wa!
Super staliśmy cali przemoczeni idealnie pośrodku między dwoma drzwiami wagonu. Ledwie dopchaliśmy się do środka. Mieliśmy miejsca stojące. Na 9 godzin jazdy. Do tego na trakcie do toalety, tak, że jak już jakimś cudem usiadłeś na torbie/plecaku i zaczynałeś usypiać, to ktoś akurat chciał przejść, więc musiałeś, wstać i przepuścić tę osobę. Pięknie. Nie było miejsca nawet by zmienić mokre ubranie. Masa radości.
Mimo tej przygody z pociągiem, te kilka dni, było jednymi z najprzyjemniejszych dla mnie w ostatnich latach. Było rewelacyjnie. poznałem wspaniałych ludzi. Nie wyobrażam sobie przyszłego roku bez odwiedzenia Kostrzyna. Mam nadzieję, że powtórzymy zlot tak godną ekipą jak w tym roku.
Nie wiecie, czy Korpiklaani zagrali jakiś cover? Bo jeden kawałek dosłownie wyciągnął mnie z namiotu, ale nie brzmiał jakoś charaktyerystycznie dla nich (to nie była "Vodka" :p)
Jedyny cover który zagrali to Juodaan Viina. Nagrali go również w studiu i znajduje się on na ich najnowszej płytce - Karkelo
Ostrzeżeń: 1/4 Skąd: Śymjanowice Ślůnske Płeć: Jedyny Słuszny Chromosom Y
Wysłany: Pią 14:44, 07 Sie 2009 Temat postu:
[OSTRZEŻENIE] POST ZAWIERA POLSKIE ZNAKI ORAZ INTERPUNKCJĘ, KTÓRE W MOICH POSTACH MOGĄ NIEKTÓRYCH PRZYPRAWIĆ O ZAWAŁ SERCA. PRZED PRZECZYTANIEM POSTA SKONSULTUJ SIĘ Z PSYCHIATRĄ BĄDŹ ZAKŁADEM POGRZEBOWYM [/OSTRZEŻENIE]
Teraz moja cześć II relacji pt. Obraz:
A więc takie rzeczy wybrałem spośród wielu moich zdjęć:
[link widoczny dla zalogowanych] w trakcie kreacji. Zauważcie jak wygląda kartka z szkicem prawie jak 3D.
[link widoczny dla zalogowanych] przy fladze - czyli Voldek zapierdziela my przyglądamy się z radością tego co lubimy robić najbardziej - opierdalania się. (zmiana po poście Sunn)
[link widoczny dla zalogowanych] z okularami - obiekt trudny do uchwycenia na zdjęciach.
Zajebiaszczy jedyny w swoim rodzaju [link widoczny dla zalogowanych] w wykonaniu Qdła. Z takich słomek o takich.
[link widoczny dla zalogowanych] pod flagą jeszcze wtedy istniejącą.
[link widoczny dla zalogowanych] piękny widziałem cień, który wbił się w nas. ;p
[link widoczny dla zalogowanych] nasi Voldek und Poxi już na moment przed skokiem.
[link widoczny dla zalogowanych] Voldka - Vodka plus warzywa z zupki chińskiej (później rozjaśnię zdjęcie i zreupuje.)
Ostatnio zmieniony przez Mirgurth dnia Pią 15:10, 07 Sie 2009, w całości zmieniany 11 razy
Ostrzeżeń: 2/4 Skąd: z kątowni Płeć: Jedyny Słuszny Chromosom Y
Wysłany: Pią 17:35, 07 Sie 2009 Temat postu:
Ej nie piszcie, że jedyny w swoim rodzaju, bo jeszcze mnie o plagiat posądzą. :p U mnie w pubie na mieście mają pod sufitem takich pełno, ino że z czarnych słomek.
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Koszalin Płeć: Jedyny Słuszny Chromosom Y
Wysłany: Pon 17:44, 10 Sie 2009 Temat postu:
Zegar X napisał:
Galarion napisał:
Nie wiecie, czy Korpiklaani zagrali jakiś cover? Bo jeden kawałek dosłownie wyciągnął mnie z namiotu, ale nie brzmiał jakoś charaktyerystycznie dla nich (to nie była "Vodka" :p)
Jedyny cover który zagrali to Juodaan Viina. Nagrali go również w studiu i znajduje się on na ich najnowszej płytce - Karkelo :>
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) Idź do strony Poprzedni1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach